Wracając ze spływu kajakowego miało się wrażenie jakby środowiskiem naturalnym człowieka była przyroda. To ona była świadkiem naszej nieporadności, ale też i siły. Mężczyźni mogli poczuć pierwotny instynkt łowcy - tego, który zdobywa wodę, chleb, kiełbaski, czy koncentrat pomidorowy. Kobiety natomiast, prócz chwalenia zdolności łowieckich mężczyzn, przygotowywały zasłużoną strawę.Był to dla nas wyjątkowo satysfakcjonujący sprawdzian jedności i współpracy. Wiosłując przez kolejne dni, miało się wrażenie zbliżania nie tylko do konkretnego celu wyznaczonego na dany dzień, ale przede wszystkim do drugiego człowieka i Pana Boga.